Autor Wiadomość
gg
PostWysłany: Sob 2:19, 21 Sty 2006

Cytaty z Radia Maryja

o. Rydzyk: - Ostatecznym celem homoseksualizmu jest walka z Kosciolem i zniszczenie Kosciola.

o. Rydzyk: - A ta prostytucja na drogach? Jakiez to wstretne.I popatrzcie, kto sie kolo tych narzedzi diabla zatrzymuje. Popatrzcie... góry miesa z hormonami - bo przeciez nie ludzie. Trzeba siac, siac... tak, tak... zwierzeta z hormonami. A potem przychodza z placzem do ksiezy.

o. Rydzyk: - Wykosztowaliscie sie na te kielbasy, na te szynki na swieta, a teraz co? Nawet na bilet nie macie, by pojechac do Czestochowy.

telefon do RM: - Poszlam do ksiedza i zale sie, ze juz nie mam sily, bo pietnascie lat zyje pod jednym dachem z pijakiem, a ksiadz westchnal i powiedzial: "Ty masz jednego pijaka, a ja mam ich cala parafie".

rozmowa na antenie RM: - Ojcze Dyrektorze... mam nowotwora i to zlosliwego.
- To wszystko dla Boga, córko.


ekspert RM: - Czasem w towarzystwie slychac koncert "baków". Wszystko spowijaja trujace wyziewy tych gazów. Z punktu widzenia ekologii jest to barbarzynstwo.

telefon do RM: - Mialam do usuniecia zab... i to madrosci. Bardzo sie balam i poszlam do kosciola, i modlilam sie: "Panie Jezu, co to bedzie, co to bedzie...". I taka mysl mi wtedy przyszla do glowy: to ja sie boje o ból zeba, a przeciez Jego na tym krzyzu bardziej bolalo. No to zaczelam sie modlic i ofiarowalam Jezusowi ten zab. Poszlam do dentystki, a Jezus mi to wynagrodzil i wcale mnie nie bolalo.

ekspert RM: - Masoni sa narzedziem szatana, a ich znakiem jest slonce. Zwróccie uwage, ze ten znak staraja sie umiescic wszedzie. Na przyklad w Polsacie sie ono pojawia i na butelkach wody "Bonaqua", i jako logo partii Unia Wolnosci. Zebysmy mieli kilkuset takich ojców Rydzyków w Polsce, to nie musielibysmy sie bac masonerii.

telefon do RM: - Ja sobie taka modlitwe wymyslilam sama. Moge powiedziec?
- Prosimy...
- Jak to dobrze, ze jestes, ojcze Rydzyku, jak to dobrze, ze ciebie ta mama urodzila, niepokalana...

ekspert RM: - To tylko ateisci szukaja wszedzie spisków, ze wszedzie jest spisek, wesza, ze wszystko przez ten spisek. A my, katolicy, wiemy, ze to nieprawda. Wiemy, ze jest tylko jeden spisek, na czele którego stoi szatan. I on upodobal sobie atak na Polske, bo Polska jest monarchia, bo mamy swoja królowa, bo oddalismy sie w niewole Matce Bozej.

ekspert RM: - Jest taka ksiazka dla dzieci pod tytulem "Doktor Dolitle". To jest straszna ksiazkai jeszcze na dodatek lektura. Ona równa zwierzeta z czlowiekiem, czyli równa czlowieka ze zwierzeciem. To jest doktryna masonska: swinia jest taka sama jak i ja.

Kacik dowcipów w Radiu Maryja:
- Wie pan, zaczely wypadac mi wlosy.
- Byl pan u lekarza?
- Nie. Same zaczely.

o. Rydzyk: - Trzeba pic ziola, bo to nie chemia. Ale jak sie je pije na przyklad o pólnocy, stojac na jednej nodze, to juz wtedy zaczyna sie okultyzm i diabel.

rozmowa na antenie RM: - Niech bedzie pochwalona Maryja zawsze dziewica. Czy bede na antenie?
- Juz pan jest na antenie.
- A co mi ksiadz za *p***dol* opowiada, kiedy mam wlaczone Radio Maryja i tam teraz slysze ojca dyrektora!
- Bo jeszcze fale radiowe do pana nie zdazyly doleciec. I prosze sie kulturalnie wyslawiac.
- Aha...

sluchaczka RM: - Jak bylam mala, to przychodzil do nas taki wysoki ksiadz. Bral mnie na rece i tak gladzil po pupce. Teraz jestem duza, ale czasem tak bardzo chce, aby tamten ksiadz znów mnie przytulal i glaskal po pupie.

o. Rydzyk: - Przyjezdzaja tu do Torunia ludzie i mówia: "Jakie to sobie palace buduja ksieza." A to jest ich dziadostwo - tych ludzi dziadostwo i maly mózg. Zacofanie!

sluchacz RM: - Chcialem pozdrowic moja zmarla siostre. Zeby zawsze byla zdrowa.

o. Rydzyk: - Mówia niektórzy, ze Ojciec Swiety jest konserwatysta. Pewno, ze jest, bo na tych biwakach rozmaitych jadal konserwy, bo je lubi...

telefon do RM: - Ja jestem juz babka, mam 75 lat. Tyle lat zylam z alkoholikiem - juz zaczynam plakac - i urodzilam z tym alkoholikiem córke, która wyszla za maz tez za alkoholika. Urodzili dziecko, tez alkoholika...

telefon do RM: - Postuluje wyrzucenie z nazwy telewizji Polsat liter: pol. Bo to nie polskie. I co wtedy zostanie? Sat zostanie. I jak dodamy do tego skrót od anteny, zobaczymy cala prawde Sat-an!

ekspertka RM: - Telewizja i gry komputerowe moga byc przyczyna masturbacji, która bedzie pózniej przeszkadzala w tworzeniu wiezi rodzinnych. Badania na calym swiecie wskazuja, ze masturbacja jest glówna przyczyna rozwodów na calym swiecie.

przypadkowe wejscie na antene dzwiekowca RM zdenerwowanego odglosami remontów rozglosni:
-Ku...a, ch...u, przestan wiercic. Jak ja, ku...a, moge miksy robic w takich, ku...a, pie...ch warunkach, do ch...a!

rozmowa na antenie RM: - Jak to jest, ojcze? Znajoma chodzila po domach i zbierala pieniadze na Radio Maryja i wpadla do piwnicy glowa w dól i teraz ma wstrzas mózgu i cala poraniona jest...
- Moze zle zbierala...

rozmowa na antenie RM: - Tu Radio Maryja, katolicki glos w twoim domu. Sluchamy, kto sie do nas dodzwonil?
- Tu... tu... Wlodz...dz... dzi... mieeerz z No... oooo... weg...g...g... Sacz...cz...cza...
- O widze, ze z Panem sobie nie porozmawiamy...

rozmowa na antenie RM: - Jestem ogromnie zbulserwowany tym, co sie dzieje...
- My tez, panie Janie, ale mówi sie zbulwersowany...
- No wlasnie... jestem zbulserwowany...

modlitwy na antenie RM: - Sluchamy, Radio Maryja... w czyjej intencji modlitwa?
- Ja bym chciala sie pomodlic za wszystkich oszustów, klamców i zlodziei... no i za ojca dyrektora oczywiscie.

sluchaczka: - Pojechalam na pielgrzymke na Wegry i widzialam, ze ksieza, co byli z nami, kupowali w duzych ilosciach winiaki...
o. Jacek: - Mówi pani nie na temat dzisiejszej katechezy.

o. Rydzyk: - Rozmawiam kiedys z taka dziewczyna. Niby sukienka do ziemi... dobrze, ale patrze, a tu taki dekolt... rozpruty niemal do pepka. Biedne dziecko... mysle sobie... potem dziwisz sie, ze mezczyzni patrza na ciebie jak na zwierze. Kochani, trzeba siac, siac i zbierac ziarno. Jakos dzisiaj nie kontaktuje tak... dobrze.

ekspert na antenie RM: - Wezmy slowo "komputer". Wszystkie litery w tym slowie przyporzadkujmy kolejnym liczbom w alfabecie, potem dodajmy je do siebie i pomnózmy przez 6. Co otrzymamy? Otrzymamy 666. A wiec i komputer i Internet to narzedzia diabla.
gg
PostWysłany: Sob 1:49, 21 Sty 2006

Dzis "Wielka zemsta Zelaznego Karla":

Zelazny karzel imieniem Wasyl nie mogl zasnac. Mijal wlasnie czwartek -
dzien jego urodzin. Wasyl od switu siedzial elegancko ubrany przy stole
oczekujac gosci i gratulacyjnych teelgramow. Teraz mijala juz 23:30 i nikt
przez caly dzien sie nie pojawil. Zelazny karzel sam przed soba udajac, ze
nic sie nie stalo, polozyl sie do lozka. Ale zbawienny sen nie nadchodzil.
Wasyl zaniosl sie smutnym karlim placzem...
- "A wiec dla nikogo nie istnieje!" - zaszlochal - "Maja mnie za nic... ja
im pokaze!" - i zaczal obmyslac zemste. Najpierw zaplanowal, ze wiewiorce
Lysej Skorce wyrwie wszystkie lapki i bedzie nia gral w football. Nastepnie
opracowal pulapke na losia Grzegorza, pulapke skonstruowana z kolejowych
resorow piorowych. Gdy Grzegorz stanie na zamaskowany przycisk resory
rozpreza sie i chwytajac za peciny rozedra na pol od pachwin do pachy. A
wtedy Wasyl wyskoczy na sciezke i krzyknie: "Zyg, zyg, marcheweczka".
Kolejna ofiara gniewu Wasyla miala byc borsuczka Wanda wraz z dziecmi.
Karzel postanowil ja zadusic jej wlasnymi rajstopami, nastepnie wypatroszyc,
obsuszyc i wreszcie nadziac wczesniej otrutymi gazem dziecmi. Majmlodszy
borsuczek Rafalek mial miec w ryjku parasol z napisem "Olej Castrol".
Nastepnie Wasyl opracowal plan zmiazdzenia dalekobieznym skladem towarowym
sikorki rogatki oraz przebicia pretem zelaznym przez uszy glow braci
krolikow z dolinki w celu zrobienia z nich zywej chustawki.
Nagle Zelazny Karzel przestal obmyslac kolejne akty zemsty, gdyz naszla
go zupelnie nowa refleksja: - "A moze to nie oni sa zli, tylko ja jestem cos
nie za bardzo?..." - Im dluzej sie nad tym zastanawial, tym byl pewniejszy,
ze nieudane urodziny, to tylko i wylacznie jego wina. Przypomnial sobie ile
razy byl zlosliwy i niedobry dla swoich pobratymcow. Trawiony ponurymi
wyrzutami sumienia Wasyl wypil trzy urodzinowe butelki zoledziowki o
sredniej mocy 85% i poczul, ze jest coraz bardziej nieszczesliwy i
niepotrzeby. Zalewajac sie lzami uwiesil u powaly petle druciana, ktora
jednym koncem wetknieta byla do kontaktu, a drugim zwisala nad wanna. Kiedy
Wasyl poweisil sie na niej dla pewnosci spowodowal jeszcze krotkie spiecie.
Tak wiec jednoczesnie przerwal sobie stos pacierzowy oraz doznal dotkliwego,
a przy tym smiertelnego porazenia pradem.
Punktualnie o 9.00 rano do drzwi bylego Zelaznego Karla zapukala
delegacja z kwiatami i prezentami. Wasyl doszedl, jak sie okazalo zbyt
szybko, do daleko idacych wnioskow. Powodem byl fakt, ze przez pomylke
poprzedniego dnia zerwal dwie kartki z kalendarza i w srode myslal, ze jest
juz czwartek. Tymczasem czwartek byl wlasnie teraz! Ale dla Wasyla to juz
rownie dobrze mogl byc wtorek albo niedziela...
_______________________________________________________________________
gg
PostWysłany: Sob 1:45, 21 Sty 2006

Od: Krzysztof Koziarek <koziar@alpha.pl>
Temat: Odp: Dzis "Wielka zemsta Zelaznego Karla"
Data: 6 stycznia 2000 23:34

Ze starych kaset udało mi się "odzyskać" dwie klechdy:

----------------------------------------------------------------------------
----------------
Klechdy sezonowe

Żelazny Karzeł imieniem Wasyl był w złym nastroju. Wszystko go drażniło. Nie
mógł sobie znaleźć miejsca. Siedział teraz przed zepsutym telewizorem
"Elektronika" i bezskutecznie usiłował uzyskać obraz uderzając dość silnie
pogrzebaczem w kineskop. Nagle, wbrew wszelkiej logice, na ekranie ukazał
się Frank Sinatra. Karzeł uderzył jeszcze mocniej. Sinatra ukłonił się i
znikł. Wasyl zawołał swoją gosposię, Biedronkę Marylkę. Marylka weszła
uśmiechnięta do saloniku i spytała, czy ma już podać obiad. Karzeł przez
chwilę zastanawiał się, czy zabić Marylkę pogrzebaczem, ale nie zdążył
podjąć decyzji gdyż na ekranie zepsutej "Elektroniki" pojawił się Frank
Sinatra z ubranym w opalacz kapitanem Klossem i zaczęli się kłaniać.
Wasyl wybałuszył porcelanowe oczy i warknął:
- Czego?!
Sinatra i Kloss całując się odlecieli na wielkim latawcu. Wasyl zdał sobie
sprawę z tego, że majaczy. Przywołał się do porządku i rozejrzał w koło:
Telewizor nie działał, a Marylka krzątała się przy stole. Zmęczony Żelazny
Karzeł uznał, że jego stan jest karą za wszystkie złe uczynki i postanowił,
że będzie dobry dla Marylki. Odłożył pogrzebacz i powiedział łagodnie:
- To podaj maleńka obiad na dwie osoby. Zjemy razem i pogawędzimy.
Zdziwiona biedronka błyskawicznie nakryła i zniosła dymiącą wazę. Wasyl
łapczywie zaczął chłeptać gorącą zupę na towocie, a biedronka z gracją
ogryzała nogi mszycy.
- Słuchaj Maryla, - zaczął Wasyl - wiem, że nie najlepiej cię traktuję.
Chciałbym ci to wynagrodzić. Możesz sobie dzisiaj pooglądać telewizję.
- Mnie Sinatra i Kloss nie interesują. - odparła biedronka.
- To oni byli naprawdę!? - wrzasnął Wasyl. - To znaczy, że ze mną wszystko w
porządku! - dodał i jednym walnięciem pogrzebacza zabił Marylkę.
Uspokojony usiadł na ganku i zakurzył fajeczkę zrobioną z kaloryfera.
Siedział tak długo w błogim bezruchu. Pod wieczór przyszła burza i piorun
zabił Wasyla na miejscu. Nad osmalonym kadłubem byłego Karła unosili się w
objęciach Kloss z Sinatra, śpiewając na dwa głosy piosenki z repertuaru Ałły
Pugaczowej.
Zmierzchało...
-----------------------------------------------------------------------
gg
PostWysłany: Sob 1:36, 21 Sty 2006

Klechdy sezonowe

Dziś: Romans Żelaznego Karła.

[W tle muzyka Zamfira]

[W.Mann:]
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl siedział przed swoją norą i dłubał
pogrzebaczem w zębach. Wtem usłyszał jakiś hałas i obejrzał się gwałtownie.
Zobaczył leśnego listonosza, Borsuka Borysa pędzącego na malutkim rowerku.
Należy tu dodać, że Borsuk był kretem, tylko na nazwisko miał Borsuk, a na
imię Borys. Pędził więc kret Borsuk najwyraźniej kierując się w stronę
Wasyla.
Gdy już się zbliżył, wyciągnął z kaptura pomiętą kopertę i powiedział:
- Polecony do ciebie, stary saganie! - i uciekł.
Karzeł rzucił za nim pogrzebaczem i zabił go na miejscu.
Następnie rozerwał nerwowo kopertę i oto, co przeczytał:

[A.Resich-Modlińska:]
"Drogi Wasylu!
Musiałam do Ciebie napisać, gdyż nie mogę dłużej ukrywać mojego uczucia.
Jestem karlicą z blachy nierdzewnej obustronnie nitowanej. Pałam do Ciebie
miłością tak ogromną, że mi się cewki grzeją na samą myśl o Tobie! Jestem
gotowa iść dla Ciebie na poniewierkę, a nawet oddać Ci cały mój zapas
towotu. Jestem Twoja od chwili, kiedy Cię ujrzałam. Jeśli czujesz, że
chciałbyś mieć we mnie towarzyszkę doli i niedoli, przyjedź pod mój domek
przy ulicy Tablicy Mendelejewa 7.
Twoja,
Zofia Majerczyk."

[W.Mann:]
Wasyl wstrząśnięty temperaturą wyznanych mu uczuć, jak stał popędził na
Tablicy Mendelejewa 7.
Wrócił już po kwadransie. I rozłupał sobie głowę sztabą żeliwną, a następnie
strzelił do siebie z ergiepepanca.
Zofia Majerczyk była po raz trzeci w ciąży ze swoim mężem Otyłkiem Wacławem,
księgowym w pobliskiej spółdzielni "Tęcza". List, który Wasyl otrzymał,
napisany był przed czternastu laty.
gg
PostWysłany: Sob 1:30, 21 Sty 2006

Kaszanka po staropolsku


List do Bravo

Drogie Bravo, drodzy koledzy i koleżanki. Mam na imię Dagmara i mam 19 lat. Moja sytuacja jest bardzo krepująca i nie wiem co teraz mam zrobić. Jestem już dorosłą dziewczyną i mam wspaniałego chłopaka o imieniu Marcin, którego kocham ponad życie i myślę ze on mnie również. Jesteśmy już razem 6 miesięcy i postanowiliśmy dokonać Aktu Miłosnego, aby umocnić nasz związek. Niefart polega na tym, że ja jestem dziewicą, a on już doświadczonym mężczyzną. Bardzo obawiałam się że nie spełnię jego oczekiwań , po prostu zawiodę! Na dodatek wszystkie moje koleżanki potraciły już dziewictwo i żeby mieć o czym rozmawiać z nimi, powiedziałam że ja również nie jestem jak to się mówi potocznie "cnotką". O tym fakcie dowiedział się Marcin od mojej koleżanki, Moniki, która jest jego dobrą znajomą. Gdy Marcin zapytał czy to prawda, nie zaprzeczyłam. Ustaliliśmy nasz Pierwszy Raz na najbliższy weekend, ponieważ Marcina rodzice jadą na wesele. Bardzo się obawiałam bólu, oraz tego że Marcin posądzi mnie o kłamstwo, więc postanowiłam jakoś sobie poradzić Nie chciałam przespać się z "pierwszym lepszym" gdyż kocham Marcina i chcę aby to on był moim Pierwszym Mężczyzną!!

Akurat zdarzyło się tak że byłam sama w domu i postanowiłam uporać się z moja błona dziewiczą. Nie chciałam robić tego palcami ani jakimś twardym przedmiotem a na wibrator niestety nie było by mnie stać. Poszłam więc do lodówki i zobaczyłam nadającą się do mojego czynu kaszankę. Odpowiadała mi rozmiarem i grubością, była trochę za zimna i za twarda więc postanowiłam ja podgotować. Kiedy nareszcie ostygła, nasmarowałam ja wazeliną, i zaczęłam wkładać ją do pochwy. Poddałam się chyba za bardzo chwili i za bardzo ją ścisnęłam. Wtedy stało się najgorsze co mogło się stać!! KASZANKA SIĘ ZŁAMAŁA!!!! Rozpaczliwie próbowałam ją wyjąć palcami ale chyba trochę za bardzo ją rozgotowałam i niektóre kawałki kaszanki zostały mi w pochwie i nie mogę ich wyjąć! Wstydzę się iść do ginekologa a za kilka dni wyczekiwany przez naszą dwójkę upojny weekend!! Nie wiem co mam zrobić i do kogo się zwrócić. Co teraz pomyśli o mnie Marcin!! BŁAGAM POMÓŻCIE!!!!!



Zrozpaczona




Odpowiedz Redakcji:



Na wstępie pragniemy podziękować Ci za podzielenie się z nami swoim problemem. W twojej nader ciekawej sytuacji proponujemy Ci dwa rozwiązania:



1. Ekstrawaganckie w stylu new art.
2. Siłowe



Pierwsze wydaje nam się ciekawe lecz może nie przynieść spodziewanych efektów. Musisz pokroić cebulę w kostkę, a następnie podsmażyć ją na złocisty kolor na patelni (koniecznie na oleju z pierwszego tłoczenia). Następnie musisz dopchać ją do pochwy i zrobić 3-4 przysiadów tak aby zmieszała się z kaszanką. Potem zaproś swojego ukochanego na romantyczne spotkanie inicjujące. Przed pierwszym stosunkiem zaproponujesz mu więc kaszankę po staropolsku w wersji francuskiej. W ten sposób osiągniesz dwa cele: udowodnisz mu że bardzo go kochasz i jednocześnie pokażesz że świetnie gotujesz. Przypominamy Ci powiedzenie "PRZEZ ŻOŁĄDEK DO SERCA".



Rozwiązanie drugie jest jednak o wiele bardziej skuteczne. Przygotuj patelnię na której miałaś zarumienić cebulkę. Następnie weź ją w prawą rękę (jeśli jesteś leworęczna to w lewą) i *p***dol* się nią z całej siły w głowę - bo tobie to już chyba nic nie pomoże!
gg
PostWysłany: Sob 1:28, 21 Sty 2006

Kaszanka po staropolsku


List do Bravo

Drogie Bravo, drodzy koledzy i koleżanki. Mam na imię Dagmara i mam 19 lat. Moja sytuacja jest bardzo krepująca i nie wiem co teraz mam zrobić. Jestem już dorosłą dziewczyną i mam wspaniałego chłopaka o imieniu Marcin, którego kocham ponad życie i myślę ze on mnie również. Jesteśmy już razem 6 miesięcy i postanowiliśmy dokonać Aktu Miłosnego, aby umocnić nasz związek. Niefart polega na tym, że ja jestem dziewicą, a on już doświadczonym mężczyzną. Bardzo obawiałam się że nie spełnię jego oczekiwań , po prostu zawiodę! Na dodatek wszystkie moje koleżanki potraciły już dziewictwo i żeby mieć o czym rozmawiać z nimi, powiedziałam że ja również nie jestem jak to się mówi potocznie "cnotką". O tym fakcie dowiedział się Marcin od mojej koleżanki, Moniki, która jest jego dobrą znajomą. Gdy Marcin zapytał czy to prawda, nie zaprzeczyłam. Ustaliliśmy nasz Pierwszy Raz na najbliższy weekend, ponieważ Marcina rodzice jadą na wesele. Bardzo się obawiałam bólu, oraz tego że Marcin posądzi mnie o kłamstwo, więc postanowiłam jakoś sobie poradzić Nie chciałam przespać się z "pierwszym lepszym" gdyż kocham Marcina i chcę aby to on był moim Pierwszym Mężczyzną!!

Akurat zdarzyło się tak że byłam sama w domu i postanowiłam uporać się z moja błona dziewiczą. Nie chciałam robić tego palcami ani jakimś twardym przedmiotem a na wibrator niestety nie było by mnie stać. Poszłam więc do lodówki i zobaczyłam nadającą się do mojego czynu kaszankę. Odpowiadała mi rozmiarem i grubością, była trochę za zimna i za twarda więc postanowiłam ja podgotować. Kiedy nareszcie ostygła, nasmarowałam ja wazeliną, i zaczęłam wkładać ją do pochwy. Poddałam się chyba za bardzo chwili i za bardzo ją ścisnęłam. Wtedy stało się najgorsze co mogło się stać!! KASZANKA SIĘ ZŁAMAŁA!!!! Rozpaczliwie próbowałam ją wyjąć palcami ale chyba trochę za bardzo ją rozgotowałam i niektóre kawałki kaszanki zostały mi w pochwie i nie mogę ich wyjąć! Wstydzę się iść do ginekologa a za kilka dni wyczekiwany przez naszą dwójkę upojny weekend!! Nie wiem co mam zrobić i do kogo się zwrócić. Co teraz pomyśli o mnie Marcin!! BŁAGAM POMÓŻCIE!!!!!



Zrozpaczona




Odpowiedz Redakcji:



Na wstępie pragniemy podziękować Ci za podzielenie się z nami swoim problemem. W twojej nader ciekawej sytuacji proponujemy Ci dwa rozwiązania:



1. Ekstrawaganckie w stylu new art.
2. Siłowe



Pierwsze wydaje nam się ciekawe lecz może nie przynieść spodziewanych efektów. Musisz pokroić cebulę w kostkę, a następnie podsmażyć ją na złocisty kolor na patelni (koniecznie na oleju z pierwszego tłoczenia). Następnie musisz dopchać ją do pochwy i zrobić 3-4 przysiadów tak aby zmieszała się z kaszanką. Potem zaproś swojego ukochanego na romantyczne spotkanie inicjujące. Przed pierwszym stosunkiem zaproponujesz mu więc kaszankę po staropolsku w wersji francuskiej. W ten sposób osiągniesz dwa cele: udowodnisz mu że bardzo go kochasz i jednocześnie pokażesz że świetnie gotujesz. Przypominamy Ci powiedzenie "PRZEZ ŻOŁĄDEK DO SERCA".



Rozwiązanie drugie jest jednak o wiele bardziej skuteczne. Przygotuj patelnię na której miałaś zarumienić cebulkę. Następnie weź ją w prawą rękę (jeśli jesteś leworęczna to w lewą) i *p***dol* się nią z całej siły w głowę - bo tobie to już chyba nic nie pomoże!
gg
PostWysłany: Sob 1:19, 21 Sty 2006

NTDO - Z pamiętnika dra Wyciora

Czwartek.
Popadłem w konflikt z naszym anestezjologiem, doktorem Zegrzyńskim. Zegrzyński uważa, że przekraczam swoje kompetencje usypiaj&plusmn;c bardziej kłopotliwych pacjentów bez jego wiedzy i na dłużej. A ja pytam "co to znaczy dłużej?" Te dwa, trzy miesi&plusmn;ce zdrowego snu tylko wzmocni&plusmn;
organizm chorego i obsługi.

Pi&plusmn;tek.
Konflikt trwa. Nie miałem innego wyj&para;cia. U&para;piłem doktora Zegrzyńskiego.

Sobota.
Dzisiaj przywieziono czterech pacjentów z wypadków. Po ich u&para;pieniu i długotrwałej operacji wyszło mi dwóch. Zdecydowałem się ich u&para;pić.

Niedziela.
Zbudzili Zegrzyńskiego, żeby mnie u&para;pił.

Wtorek.
Bardzo silnie uderzyłem się w twarz butl&plusmn; tlenow&plusmn;. Nigdy by do tego nie doszło, gdybym nie zrobił sobie omyłkowo zastrzyku ze spirytusu. Przypuszczam, że spirytus podrzucił mi pielęgniarz Gniady z zemsty za to, że zamiast od bólu głowy, dałem mu na przeczyszczenie. Kiedy go czy&para;ciło, zrobiłem mu trepanację i napchałem do głowy gazet.

My&para;lę, że bredzę. Dobranoc, kochany dzienniczku. Chyba już w tym tygodniu nic nie napiszę.

&brvbar;roda. Po południu.
Dzisiaj rano otworzyłem pana Bielinka, tego spod czternastki. Już od tygodnia skarżył mi się, biedaczek, że mu co&para; leży na w&plusmn;trobie. A jednak niczego nie znalazłem. Ciekawe, dlaczego chciał mnie wprowadzić w bł&plusmn;d. Podobnie zreszt&plusmn;, jak pan Paprotka, który usiłował mi wmówić, że ma zimn&plusmn; krew. A kiedy przetoczyłem mu j&plusmn; do butli, to się okazało, że jej temperatura wynosi grubo powyżej zera. A &para;ci&para;lej mówi&plusmn;c, 36 i 6, czyli razem 42. A ten Paprotka, widocznie ze wstydu, już się więcej do mnie nie odezwał.

Wtorek.
Salowy Wi&para;niewski powiedział dzisiaj do mnie podczas obchodu "Doktorze, dzisiaj nie wtorek, zapnij rozporek". Odpowiedziałem zgodnie z prawd&plusmn;, że dzisiaj wła&para;nie jest wtorek. Nie wiem, dleczego ten cham tak się &para;miał. Siostra Kulanka też. Nienormalni.

&brvbar;roda.
My&para;lałem długo nad wczorajszym incydentem z Wi&para;niewskim. Sprawdziłem dokładnie w kalendarzyku, potem jeszcze specjalnie wł&plusmn;czyłem dziennik. Wczoraj na pewno był wtorek.

Czwartek.
Wiem, że dorosły człowiek, i do tego lekarz nie powinien zaprz&plusmn;tać sobie głowy drobiazgami, ale nie mogę zapomnieć o wtorkowym obchodzie. Dzi&para; przezornie przed wyj&para;ciem z toalety zapi&plusmn;łem sobie rozporek. W końcu dzisiaj nie wtorek, tylko czwartek. Jutro pi&plusmn;tek. Może się położę na kilka dni.

Sobota.
Jestem trochę niespokojny. Wczoraj zacz&plusmn;łem do&para;ć zawił&plusmn; operację na panu Łukaszu spod siódemki. Nie zauważyli&para;my, jak czas zleciał i zrobiła się szesnasta i &brvbar; koniec roboty. Pan Łukasz został na stole do poniedziałku. Martwię się, że będzie próbował sam się zaszyć.

Poniedziałek.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W czasie weekendu była przerwa w dostawie pr&plusmn;du. Urz&plusmn;dzenia przestały działać i pan Łukasz też. Dzisiaj miałem tylko dwa wyrostki. Dziwne, że u jednego pacjenta. No, ale poniedziałek jako&para; zleciał, tym bardziej, że siostra Kulanka znalazła między protezami podręcznik anatomii. Bardzo ciekawy. Nigdy bym nie przypuszczał, że aż z tylu czę&para;ci składa się człowiek.

Wtorek.
Od rana pech. Podczas operacji plastycznej znów zabrakło skóry. Pożyczyłem co prawda kawałek ceraty od ajenta bufetu, no ale jak długo można nadużywać dobrej woli człowieka nie zwi&plusmn;zanego przecież ze służb&plusmn; zdrowia?

&brvbar;roda.
W dalszym ci&plusmn;gu pechowa passa. Siostra Narcyza potr&plusmn;ciła mnie podczas operacji, kiedy akurat zerkałem na siostrę Honoratkę. Wszystko stało się bardzo szybko. Rodzina pana Korytko, który był na stole chce mnie skarżyć o to, że mu przyszyłem butlę z tlenem do pleców. Kiedy już ochłon&plusmn;łem, to zrobiłem sobie na próbę zastrzyk now&plusmn; jednorazówk&plusmn; z tego transportu, który dopiero co nadszedł. Bardzo bolesny, dwa razy zemdlałem, zanim wprowadziłem wszystko dożylnie. Siostra Jola powiedziała, że niepotrzebnie się męczyłem, bo igły do tych strzykawek przyjd&plusmn; w przyszłym tygodniu i iniekcje maj&plusmn; być ponoć łatwiejsze. Eee, pożyjemy &brvbar; zobaczymy.

Czwartek.
Dzisiejszy dyżur na oddziale reanimacji min&plusmn;ł nadspodziewanie spokojnie. Praktycznie przez cały czas nie było pr&plusmn;du, więc aparatura nie hałasowała. Na szczę&para;cie wł&plusmn;czyli fazę i zd&plusmn;żyłem jeszcze wypełnić wypiski. Natomiast mocno zastanawiaj&plusmn;ca historia przytrafiła mi się podczas porannego obchodu. Otóż spotkałem mojego s&plusmn;siada z bloku, inżyniera Bazydło. Powiedział, że przyszedł do naszej kliniki do Rentgena. Ciekawe to o tyle, że nikt z pracowników naszej placówki, ani też żadenn, żaden z jej pacjentów nie nosi takiego nazwiska. No i kto mi teraz wytłumaczy, dlaczego inżynier Bazydło ukrył przede mn&plusmn; prawdziwy cel swojej wizyty?

Pi&plusmn;tek.
Obchodzę mały jubileusz. Wła&para;nie dzi&para; wykonałem moj&plusmn; setn&plusmn; operację. Rado&para;ć tym większa, że dzisiejszy zabieg był pierwszym udanym. Coraz czę&para;ciej, szczególnie podczas trepanacji czaszki, odzywa się moje najskrytsze marzenie: chciałbym kiedy&para; rozpocz&plusmn;ć studia medyczne. I może nawet je skończyć.

Sobota.
To był naprawdę ciężki tydzień. Jestem już bardzo zmęczony. Dosłownie przewracam się o każdego leż&plusmn;cego.

-- Zbigniew Cofala <cofala@bdm.com.pl>
gg
PostWysłany: Sob 1:04, 21 Sty 2006

ęAndrzej Waligórski Pan Tadeusz - obszerne streszczenie

KSIĘGA I: GOSPODARSTWO
Cichy wieczór na Litwie, owczarz owce maca
A Tadeusz po studiach do domu powraca
Chce usprawnić rolnictwo, do pracy aż wzdycha
Ale Wojski natychmiast daje mu kielicha
Pod wpływem alkoholu Tadzio czuj&plusmn;c Wenę
Podrywa własn&plusmn; ciocię, star&plusmn; Telimenę
A Asesor z Rejentem kłóc&plusmn; się przy wódce
Wreszcie wszyscy posnęli. Dalszy ci&plusmn;g już wkrótce.


KSIĘGA II: ZAMEK
Po&para;ród krat, baszt i różnych innych dupereli
Siedzi Hrabia po mieczu, pochwie i k&plusmn;dzieli
Za&para; Gerwazy oparty na swym Scyzoryku
Opowiada mu serial o starym Stolniku
Co Jackowi Soplicy nie chciał dać swej córki
Więc tamten go - i słusznie - uwalił z dwururki
Hrabia pije z Gerwazym i zemstę przysięga
Za&para; WoĽny pędzi bimber. Tu kończy się księga.


KSIĘGA III: UMIZGI
Wszyscy id&plusmn; na grzyby. Wybucha panika
Bo krótkowzroczny Sędzia zeżarł sromotnika
Szczę&para;ciem kapitan Ryków co tam był akurat
Wrzasn&plusmn;ł: "Wy jemu dajtie skorje dienaturat.
Na truciznu - trucizna." Sędzia chwycił flaszkę,
Ucałował odbit&plusmn; na niej trupi&plusmn; czaszkę
Wypił, hukn&plusmn;ł jak wszystkie pułki artylerii
I wyzdrowiał. Niestety, koniec trzeciej serii.


KSIĘGA IV: DYPLOMATKA I ŁOWY
Lud prosty w wiejskiej karczmie szykuje powstanie
Za&para; Hrabia z Tadeuszem robi&plusmn; polowanie
Lecz że obaj pijani kiepsko im się wiedzie
I każdy zamiast jednego widzi dwa niedĽwiedzie
Aż dopiero ksi&plusmn;dz Robak wybiegłszy zza krzaka
Wygrzmocił misia pał&plusmn; jak Ryndszus Polaka
Pał&plusmn;? - zdziwił się Wojski - A gdzie ksi&plusmn;dz j&plusmn; znalazł?
Dał mi j&plusmn; przeor Kiszczak. Dalszy ci&plusmn;g już zaraz.


KSIĘGA V: KŁÓTNIA
Asesor pił Jarzębiak, Rejent ćpał Wi&para;niówkę
Jankiel z WoĽnym Protazym chlali Pejsachówkę
Telimena Vistulę obci&plusmn;gała bratu
Gdy Klucznik wleciał z okrzykiem: Bior&plusmn; do Senatu !
Zaraz tam pogonili wypluwaj&plusmn;c płuca
Płócienniczak, Gargamel, brat Glempa i Guca
Z tym, że jako&para; do Izby Wyższej nie trafili
Więc s&plusmn; w izbie wytrzeĽwień. Dalszy ci&plusmn;g po chwili.


KSIĘGA VI: ZA&brvbar;CIANEK
Słynie szeroko w Litwie Dobrzyński Za&para;cianek
Spożyciem alkoholu, ilo&para;ci&plusmn; skrobanek
Pie&para;niami, które nuci lud prostolinijny
Czasem jaka&para; głodówka, strajk protestacyjny
Lud przyci&para;nięty nędz&plusmn;, szlachcic mazowiecki
Za kilka marek pacierz odmawia niemiecki
Za&para; miejscowej starszyĽnie profesor Wisłocka
Doradza, jak dać dupy. Teraz dobranocka.


KSIĘGA VII: RADA
Szlachta radzi jakby tu pozbyć się Moskali
Nadjeżdża pędem Hrabia, strasznie konia wali
Wiezie wie&para;ć, że jak słychać z plotek i przecieków
Ksi&plusmn;dz Jankowski masowo nawraca Ubeków
Jezu ! - krzykn&plusmn;ł ksi&plusmn;dz Robak - To dopiero kino !
To przez to pół ko&para;cioła mam zapchane glin&plusmn; !
Wzburzona tym niechlujstwem szlachty cała zgraja
Wyrusza na Soplicę. Teraz będ&plusmn; jaja.


KSIĘGA VIII: ZAJAZD
Podkomorzy miał wła&para;nie obalić Pershinga
Gdy wleciał cwałem Hrabia, w dłoni l&para;ni mu klinga
Za nim szlachta szturmuje dwór, kuchnie, piwnice
Gerwazy lew&plusmn; dłoni&plusmn; pochwycił Soplicę
I z okrzykiem Soplico ! Giń kanalio chytra !
Odbiwszy główkę wypił Soplicy pół litra
Ale zaraz uczciwie wszystko zwrócił z pluskiem
Padł i zasn&plusmn;ł. W następnej księdze przyjd&plusmn; Ruskie.


KSIĘGA IX: BITWA
Szlachta zwi&plusmn;zana w pęczki, leży chłop przy chłopie
Patrz&plusmn;c, jak brzydki Moskal polsk&plusmn; wódkę żłopie
Major Płód Telimenę już dosiadał gwałtem
Gdy kwestarz Robak wjechał swoim starym autem
I wykrzykn&plusmn;ł basem: "Zci&plusmn;gn&plusmn;ć z niej tę carsk&plusmn; glizdę !"
Za póĽno ! Płód wystrzelił. Salwa poszła w izbę
A cała rota jegrów poszła spać do piachu
W następnej księdze nasi będ&plusmn; wiać na Zachód


KSIĘGA X: EMIGRACJA
Nazajutrz wszyscy zbiegli do Napoleona
Tylko ksi&plusmn;dz Robak nie mógł, bo akurat kona
Kona, kona, aż zgłodnał. Zerwał jabłko z krzaka
Nadgryzł je i w &para;rodku też ujrzał robaka
Cze&para;ć kuzynie - rzekł robak. Ksi&plusmn;dz zasłonił lica
I wyszeptał: Spierdalaj, jam Jacek Soplica
"Wiedziałem - mrukn&plusmn;ł Sędzia - już od pierwszych kartek"
Koniec księgi. W następnej wkroczy Bonaparte.


KSIĘGA XI: ROK 1812
O roku ów ! Kto cię widział na Litwie i w Rusi
Ten wiedział, że ten burdel Ľle się skończyć musi
Tłok, że nie ma na czym usi&plusmn;&para;ć, co najwyżej w kucki
Poniatowski, D&plusmn;browski, Wałęsa, Piłsudski
Jankiel miast poloneza majofesa grzmoci
Zosia płacze, bo Tadzia złapała na cioci
A z RFN-u już wraca stara wołowina
Co j&plusmn; kiedy&para; skradł Hitler. Łoj, zbliża się finał !


KSIĘGA XII: KOCHAJMY SIĘ!
Pije szlachta przy Wiejskiej ulicy skupiona
Zdrowie Sędziego, Zosi i Napoleona
Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany !
I prezydent tych Stanów, pan Clinton kochany
Nikt nie chodzi do pracy, wszędzie dzwony dzwoni&plusmn;
Towarzysze pancerni do spowiedzi goni&plusmn;
Bonaparte ocipiał i na Moskwę rusza
No, tu na szczę&para;cie koniec Pana Tadeusza.


KSIĘGA XIII: GEOPOLITYKA
Już się przed Litw&plusmn; przyszło&para;ć rysowała lepsza
Gdy nagle krzyk się podniósł: "Napoleon spieprza !"
Faktycznie, cesarz nawiał w kapciach i w negliżu
"Aj, waj - zmartwił się Jankiel - uciekł do Paryżu"
W tejże chwili od wschodu w&para;ród gromkich okrzyków
W kufajce i walonkach wszedł kapitan Ryków
I rzekł patrz&plusmn;c życzliwie na szlachtę struchlał&plusmn;:
"Nu, wot my znowuż razem" I tak już zostało.
gg
PostWysłany: Pią 17:32, 20 Sty 2006

ęDziennik Łódzki" informuje:

Akademik.

Impreza.
11 pietro.
Duuuzo alkoholu.

Ubawione towarzystwo, wlasciwie to byla typowo samcza
impreza, gdyz o zadnych niewiastach mowy nie bylo. Zreszta to ma akurat
najmniejsze znaczenie.
Tak wiec ubawione i rozluznione alkoholem towarzystwo postanowilo
zrobia cos totalnie odjechanego. Znalezli wiec ochotnika
(który sam sie zglosil!) i postanowili wyslac go na Marsa. I nie byloby w
tym nic smiesznego, gdyby nie to, iz imprezowicze wpakowali
delikwenta do pudla, podpisali je tekstem "MISJA NA MARSA" i ...
wyrzucili przez okno.
Z tego wlasnie, wyzej wspomnianego, 11 pietra.

Historia z poczatku zabawna, zamienila sie w koszmar.
Chlopak oczywiscie zginal na miejscu.
Zaniepokojeni ludzie, widzac szczatki
ciala w kaluzy krwi, zadzwonili na policje.
Ta, powiazujac fakty i idac za glosami nadal
odbywajacej sie imprezy, skierowala sie do odpowiedniego
pokoju. I co zastali?

Otoz drugie pudelko. Na którym widnial napis "MISJA
RATUNKOWA".

Gdy policjanci otworzyli pudelko i zapytali, co tu sie
dzieje, uslyszeli:
wlasnie mielismy zamiar wyslac misje ratunkowa.
Bo stracilismy kontakt radiowy z poprzednikiem".

A z pudelka wyszedl kolejny student..."
gg
PostWysłany: Pią 17:31, 20 Sty 2006

ęSŁUCHAJCIE LUDZISKA,
ZAŚPIEWAM WAM BALLADĘ.
KUPIŁ VIAGRĘ DZIADEK,
TAKI BYŁ PRZYPADEK.
PRZYBIEGA Z APTEKI,
LASKĄ DRZWI OTWIERA.
BABKA PRZERAŻONA,
NA NIEGO SPOZIERA.
COŚ TY STARY ZROBIŁ,
ŻE CI STOI KUŚKA.
NIE MA CZASU GADAĆ,
CHODŹ BABO DO ŁÓŻKA.
JĘCZY DZIADEK, STĘKA,
DYMAĆ JUŻ NIE MOŻE,
A TU KUŚKA STOI,
MÓJ TY PANIE BOŻE.
BABKA ROZPALONA,
JĘKÓW NIE CHCE SŁUCHAĆ,
BIEDNEMU DZIADKOWI,
DALEJ KAŻE RUCHAĆ,
MÓWI DZIADEK BABCE:
RADY MEJ POSŁUCHAJ,
JA SIĘ WZNAK POŁOŻĘ
TY SIĘ SAMA RUCHAJ!
TAK SE UŻYWAŁA,
ŻE GORĄCZKA SPADŁA.
BABKA WYKOŃCZONA,
KOŁO DZIADKA PADŁA,
DZIADEK WSTAŁ Z TAPCZANU,
ZŁAPAL W BIEGU GARKI,
I PĘDEM POLECIAŁ
DYMAĆ DO SĄSIADKI.
SIADŁA NA TAPCZANIE,
ZAŁAMANA BABKA.
PRZEZ TĘ CAŁĄ VIAGRĘ,
WNET POCHOWAM DZIADKA.
PATRZY W OKNO BABKA,
PIES TO CZY NIEDZWIADEK,
A TO OD SASIADKI,
WLECZE SIĘ JEJ DZIADEK,
STANĘŁA W DRZWIACH BABKA,
VIAGRĘ MU ZABRAŁA,
DYMAŁ BEDZIESZ WTEDY,
GDY JA BEDĘ CHCIAŁA.

CLINTON Z AMERYKI
VIAGRĘ TĘ NAM PRZYSŁAŁ,
ABY O SWEJ BIEDZIE,
W POLSCE NIKT NIE MYŚLAŁ,
CWANIAK Z TEGO BILLA,
CYGARO MA ZDROWE,
GDYBY CHCIAŁ, TO MÓGŁBY
WYDYMAĆ I KROWĘ.
Z TEJ BALLADY MORAŁ
WNET WYNIKA TAKI,
BEDZIE W POLSCE BIEDNIE
LECZ BĘDĄ DZIECIAKI.
PRZYSZŁOŚĆ TO NARODU,
LECZ ŻYĆ NIE MA ZA CO,
NASI PRACODAWCY
NAM ch**owo PŁACĄ.
WIELEBNY Z AMBONY
JUŻ ZACIERA RĘCE
DZIECIÓW W POLSCE
PRZYBĘDZIE, POZA TYM
NIC WIECEJ.
WPIERW Z ABORCJĄ WALKĘ,
W POLSCE PROWADZILI,
TERAZ VIAGRE DALI,
BYŚMY SIĘ MNOŻYLI,
BIEDNY POLAK BIEDNY,
Z BIEDĄ SIĘ BORYKA,
WPIERW GO DYMAŁ RUSKI,
TERAZ AMERYKA.
pawel_robur
PostWysłany: Nie 14:05, 25 Gru 2005

Ten kawał mnie powaliłna kolana :

Przychodzi rolnik do lekarza:
-Doktorze, urwał mi się worek.
-Mosznowy? - zapytał doktor.
-Nie mom.
RyTyL
PostWysłany: Śro 14:26, 07 Wrz 2005

Przychodzi Ronaldo,Figo i Beckham do nieba.Bóg wzywa do siebie Ronaldo i mówi:
-Co takiego zrobiłeś w życiu żebym mógł Cię wpuścić do nieba?
-Wielokrotnie byłem królem strzelców,zdobyłem 2 razy mistrzostwo świata,zdobyłem złoty but.
-Dobra wchodzisz.
Przychodz Figo i dostaje to sama pytanie
a Figo na to:
-Ja byłem wzorem dla innych,zawsze walczyłem do końca i zdobyłem wiele pięknych bramek.
-Dobra wchodzisz.
Przychodzi Beckham a Bóg:
-A ty co po piłke przyszedłeś?!

*********************************

Do skazańca dzwoni adwokat i mówi:
- Mam dwie wiadomości, dobrą i złą, którą powiedzieć najpierw?
- to najpierw ta zła, odpowiada skazaniec
- twój wyrok to kara śmierci przez rozstrzelanie
- a dobra?, pyta więzień
- strzelać będzie Beckcham
Gość
PostWysłany: Śro 21:52, 24 Sie 2005

A na tym serverku znajdziecie fajne kabarety ftp://ftp.icm.edu.pl/pub/music/kabaret/video/
Mi$men
PostWysłany: Pią 17:59, 19 Sie 2005

Polska Gola!!!!!!! Wink
Mi$men
PostWysłany: Pią 17:58, 19 Sie 2005

Przychodzi Baba Do Lekarza A Lekarz Tez Baba Wink Wink